Uwaga! Uwaga! Dead or alive! Czyli demony porwały aniołki! Albo aniołki porwały niebieskie demony... okoliczni mieszkańcy nie zawsze wykazywali radość z ich obecności... w każdym razie, gdybyście ujrzeli któregoś z nich w ogródku u sąsiada... to na bum cyk cyk sąsiad ma lepkie łapki... W listopadzie ubiegłego roku już jeden się wywinął, dlatego nie miałam jak zrobić listu gończego. Za to dziś ostał się tylko największy, coś czuję że i ten kiedyś zniknie...
Poniżej ślady po stópkach...
Tak wygląda samotny aniołek
A tak wyglądały aniołki trzy (ukradziony czwarty stał obok tego po prawej)
23 komentarze:
Toż to Ząbkowska Strasse, więc nie dziwota, że zajumali anioła;)
Miejsce na billboard zrobić trza a nie jakieś plastelinki...
Czekaj, a czy to nie jeden z tych niebieskich przelatywał nad poligonem w Skierniewicach gdy po nim manewrowaliśmy?
Ja to bym powiedział, że może i dobrze, że zostały zniknięte ;)
Nie, to był Czerwony Kapturek na miotle :)
@I am I: Podobno we wczesnej koncepcji były jeszcze straszniejsze :)
BTW u Rubeusa na blogu są jeszcze wszystkie
http://warszawawobiektywie.waw.pl/2010/06/niebieskie-anioly-z-pragi/
A takie były piękne, niebieściutkie, chlip ;-)
Denaturatu się opiły, ot co.
Stirlitz karmił je ukradkiem, a one od ukradka puchły i umierały.
Normalnie... czasem się łapię na tym, że dodaję wpisy tylko po to by czytać Wasze porąbane komentarz ;P
chlip... szkoda aniołków łobuziaków... A takie fajne były, a takie fotogeniczne. Pan guma ma się (chyba) dobrze, a te cudeńka zajumali...
O, to pewnie te aniołki, które św. Kindze na zameczku pienińskim wodę z winem z niebios serwowali. Autor jej żywota napisał wyraźnie "ani chybi aniołowie byli". Podczas najazdu mongolskiego to sie działo, kiedy "Kinga cierpiała bardzo wody z winem pić nie mogąc bowiem do innego napitku niezwyczajna była"
Łoj, nie wyglądają mi te aniołki na takich wysłanników, którzy by Kindze w całości wodę z winem donieśli. Pewnie po kanonizacji złożyła apelację i aniołkowie owi zostali odwołani do bazy?
To pewnie były takie aniołki z różkami. Inna sprawa, że w tamtych czasach woda była tak brudna, że strach ją było pić...
Zastanawiam się tylko, po co komuś aniołki z twarzą prezesa. Ale ja się nie znam...
Nie wnikam, są różne zboczenia ;P
Aniołki, podobnie jak Pan Guma, poszły do renowacji.
Przynajmniej tak twierdził twórca instalacji, w jakimś artykule na ten temat.
Ździebko nietrwałe materiały do produkcji użyli, bo to miała być prowizorka, ale się przyjęła na dłużej.
Jedna zimę, w końcu, przetrwały.
Mają wrócić ... :)
Troszku specyficzny sposób renowacji, wyrywanie oryginału siłą z dykty. Coś czuję, ze po prostu powstają kopie ;)
To robota Papy Smerfa
Fajne. Buziaki posyłam.
Gumie zaczęła odpadać głowa i trafił do "szpitala" :-). Ogólnie nic nie mam przeciwko aniołkom z Ząbkowskiej.
Gumie to raczej ktoś pomógł, jak sądzę ;)
Wiadomo, sama z siebie nie zaczęła odpadać :-).
Prześlij komentarz