Lada dzień rozpoczną się odbiory techniczne... co pewnie opóźni termin
oddania stacji o parę miesięcy... ale za to systemy przciwpożarowe będą
sprawne :)
Szkoda,że stacja jest tak daleko od autobusów i tramwajów... ale co tam, codzienny spacer jest korzystny dla zdrowia :)
Najpierw głowica północna:
A teraz południowa:
A to droga prowadząca do rogu skrzyżowania Żeromskiego z Marymoncką.
Aktualności
Blog jest aktualizowany rzadko, ponieważ nieczęsto bywam w Warszawie. Ale czasem coś wrzucę.
Kursy
poniedziałek, 31 marca 2008
==== Niebo marcowe ====
Dni są coraz dłuższe... nareszcie można łatwiej zachód słońca obejrzeć...
Ale przedtem także było nie gorzej....
Niestety szyby trochę brudne.... a nie da rady umyć ich od drugej strony.... w każdym razie nie jest to łatwa sprawa...
Ale przedtem także było nie gorzej....
Niestety szyby trochę brudne.... a nie da rady umyć ich od drugej strony.... w każdym razie nie jest to łatwa sprawa...
niedziela, 30 marca 2008
===== ul.Żelazna =====
To straszne. Tyle niewykorzystanej przestrzeni miejskiej. Okolica prawie
nie zamieszkała. I nic. Ani decyzji o remoncie, ani o wyburzeniu....
zgroza...
piątek, 28 marca 2008
===== Wspomnienia jesienne =====
...z okazji wiosennych porządków, bo dziś było tak wiosennie i
słonecznie aż lavinka na chwilę płaszcz zdjęła przed urzędem na
ławeczce...
Z 21października...
Z 21października...
czwartek, 27 marca 2008
====== ul. Kasprzaka... ======
Nie wiem co mieściło się w tym budynku. Może ktoś wie? Straż pożarna? Hm...
Na przeciwko jest blok... swoją drogą to średnia przyjemność mieć okna na taką hałaśliwą ulicę...
Na przeciwko jest blok... swoją drogą to średnia przyjemność mieć okna na taką hałaśliwą ulicę...
==== Wróciła zima, a wiosny nima... ====
Zdjęcia wczorajsze,świeżo z karty... Całą zimę chyba nie było tylu
zamieci ile wczoraj. Naliczyłam dwanaście, tyle ile zajączków
wielkanocnych.... :) Najpierw centrum zasłonił śnieg...
Kurzyło nieźle, widoczność była kiepska... drogowcy zaskoczeni....
Między jedną śnieżycą a drugą można było podziwiać widoki...
Kurzyło nieźle, widoczność była kiepska... drogowcy zaskoczeni....
Między jedną śnieżycą a drugą można było podziwiać widoki...
wtorek, 25 marca 2008
==== Kapliczka z Woli i kapliczka z Pragi ====
Pierwsza z okolic ulicy Miedzianej (chyba) a druga z pętli tramwajowej przy Kawęczyńskiej. Raczej dość nowe...
poniedziałek, 24 marca 2008
piątek, 21 marca 2008
=== Jare Święto czyli Wielkidzień oraz Wołoczilne ===
Witajcie w Słowiańskim świecie lavinki :)
Zbliżają się Święta Wielkanocne, lecz nie każdy wie, że nasze popularne zwyczaje świąteczn mają korzenie w kulturze Słowian. Choćby święcenie jajek czy Śmigus Dyngus(któy pierwotnie składał się z dwóch świąt)
Zacznijmy od najważniejszego.
JARE ŚWIĘTO ( Wielkidzień) - Pierwszy dzień wiosny
Za Wikipedią etniczne święto Słowian, przypadające na równonoc wiosenną (21 marca) lub pierwszą niedzielę po równonocnej pełni Księżyca. Święto przebudzenia się przyrody i narodzin nowego cyklu życia. Topienie Marzanny, malowanie jajek, będących symbolem odradzania się życia, modły do Dadźboga.
A Dadźbóg wyglądał tak:
Dadźbóg (Dażbóg) to bóstwo Słowian wschodnich. Wierzyli, że zapewnia im dostatek. Więcej o nim poczytać można na blogu u WERWOLFA
No dobra, ale wracamy do tematu świąt.
Dla rodzimowierców słowiańskich święto poświęcone szczególnie Matce Ziemi. Towarzyszące mu obrzędy magiczne miały wnieść do domostw energię i radość życia oraz zapewnić dobry urodzaj i powodzenie na cały rozpoczynający się wiosną rok. Najbardziej powszechnym i znanym zwyczajem było (symbolizujące przepędzenie zimy) topienie lub spalenie słomianej kukły, zwanej Marzanną. (...) Również i w tym przypadku nie obyło się ze strony Chrześcijaństwa z próbami zakazania tego starosłowiańskiego zwyczaju, o czym pierwsze wyraźne wzmianki odnajdujemy w 1420 roku na Synodzie Poznańskim. Rodzima tradycja okazała się jednak silniejsza. W konsekwencji na przełomie XVII i XVIII wieku próbowano tradycje topienia Marzanny zastąpić (w okresie środy przed wielkanocnej) zrzucaniem z wieży kościelnej kukły symbolizującej Judasza, co również zakończyło się niepowodzeniem. (BTW dziś Kościół Katolicki owego Judasza uważa za pogańskiego a sam go wymyślił by wykrzewić topienie Marzanny. Hi, hi)
W Czechach Marzannę zwano Mařeną, w Słowacji Mareną lub Marmurieną, w Rusi i Rosji Maruchą, Marą, Morą, w innych regionach Moreną, Maraną lub Marżaną. Była ona najprawdopodobniej boginią starości, zagłady i zapomnienia.
Po rytualnym symbolicznym przepędzeniu zimy, przychodziła kolej na powitanie i przyjęcie wiosny. Na wzgórzach mężczyźni rozpalali ogniska mające dodatkowo przyspieszyć oczekiwane przyjście wiosny i słonecznych dni. Młodzi wyruszali na łąki i do lasu w poszukiwaniu wierzbowych i leszczynowych witek pokrytych pąkami bazi z których następnie "budowali" wiechy. Sprzątano i wietrzono całe domostwa oraz tzw. obejście, prano i szykowano świeże odzienie, pieczono placki a szczególnie wiosenne kołacze.
Najważniejsze było jednak malowanie jajek - prasłowiański symbol życia, płodności i magicznej siły witalnej. Pisanka była bowiem szczególnym elementem magicznych obrzędów mogących zapewnić zdrowie i dorodność nie tylko domownikom ale i zwierzętom gospodarczym – w tym celu zwykło się nimi pocierać chore miejsca lub toczyć po grzbietach zwierząt.
Nazajutrz obchodzono Śmigus - rytuał który początkowo polegał na uderzaniu się nawzajem rozkwitłymi witkami wierzbowymi, baziami. Wierzono, iż pozwala wygonić to tzw. złe, oczyszcza człowieka i daje mu siłę. Kulminacją Jarego były zazwyczaj urządzane na świętych wzgórzach uroczystej uczty podczas których obdarowywano się kraszankami oraz igrzyska połączone ze śpiewem i tańcem. W pewnych regionach resztki jadła z tych uczt zakopywano w miedzach, celem zwiększenia płodności ziemi.
Następny dzień rozpoczynano od obmywania się w świętej wodzie - z czasem rytuał ów przekształcił się w przedpołudniowy zwyczaj oblewania się zimną wodą zwany Dyngusem - miało to moc dodawania ludziom siły życiowej analogicznie tak, jak deszcz daje tę siłę roślinom (w jeszcze późniejszym okresie Śmigus i Dyngus połączono w jeden zwyczaj zwany dziś powszechnie Śmigusem Dyngusem). Wieczorem udawano się natomiast na mogiły przodków, gdzie wspominano zmarłych i pozostawiano dla nich jadło. Ostatnim rytuałem był zwyczaj sadzenia młodych drzewek, w korzeniach których zakopywano kawałki świątecznego kołacza.
Wg niektórych źródeł i w kalendarzu Słowiańskim święto to nosiło nazwę Wołoczilne.
Zbliżają się Święta Wielkanocne, lecz nie każdy wie, że nasze popularne zwyczaje świąteczn mają korzenie w kulturze Słowian. Choćby święcenie jajek czy Śmigus Dyngus(któy pierwotnie składał się z dwóch świąt)
Zacznijmy od najważniejszego.
JARE ŚWIĘTO ( Wielkidzień) - Pierwszy dzień wiosny
Za Wikipedią etniczne święto Słowian, przypadające na równonoc wiosenną (21 marca) lub pierwszą niedzielę po równonocnej pełni Księżyca. Święto przebudzenia się przyrody i narodzin nowego cyklu życia. Topienie Marzanny, malowanie jajek, będących symbolem odradzania się życia, modły do Dadźboga.
A Dadźbóg wyglądał tak:
Dadźbóg (Dażbóg) to bóstwo Słowian wschodnich. Wierzyli, że zapewnia im dostatek. Więcej o nim poczytać można na blogu u WERWOLFA
No dobra, ale wracamy do tematu świąt.
Dla rodzimowierców słowiańskich święto poświęcone szczególnie Matce Ziemi. Towarzyszące mu obrzędy magiczne miały wnieść do domostw energię i radość życia oraz zapewnić dobry urodzaj i powodzenie na cały rozpoczynający się wiosną rok. Najbardziej powszechnym i znanym zwyczajem było (symbolizujące przepędzenie zimy) topienie lub spalenie słomianej kukły, zwanej Marzanną. (...) Również i w tym przypadku nie obyło się ze strony Chrześcijaństwa z próbami zakazania tego starosłowiańskiego zwyczaju, o czym pierwsze wyraźne wzmianki odnajdujemy w 1420 roku na Synodzie Poznańskim. Rodzima tradycja okazała się jednak silniejsza. W konsekwencji na przełomie XVII i XVIII wieku próbowano tradycje topienia Marzanny zastąpić (w okresie środy przed wielkanocnej) zrzucaniem z wieży kościelnej kukły symbolizującej Judasza, co również zakończyło się niepowodzeniem. (BTW dziś Kościół Katolicki owego Judasza uważa za pogańskiego a sam go wymyślił by wykrzewić topienie Marzanny. Hi, hi)
W Czechach Marzannę zwano Mařeną, w Słowacji Mareną lub Marmurieną, w Rusi i Rosji Maruchą, Marą, Morą, w innych regionach Moreną, Maraną lub Marżaną. Była ona najprawdopodobniej boginią starości, zagłady i zapomnienia.
Po rytualnym symbolicznym przepędzeniu zimy, przychodziła kolej na powitanie i przyjęcie wiosny. Na wzgórzach mężczyźni rozpalali ogniska mające dodatkowo przyspieszyć oczekiwane przyjście wiosny i słonecznych dni. Młodzi wyruszali na łąki i do lasu w poszukiwaniu wierzbowych i leszczynowych witek pokrytych pąkami bazi z których następnie "budowali" wiechy. Sprzątano i wietrzono całe domostwa oraz tzw. obejście, prano i szykowano świeże odzienie, pieczono placki a szczególnie wiosenne kołacze.
Najważniejsze było jednak malowanie jajek - prasłowiański symbol życia, płodności i magicznej siły witalnej. Pisanka była bowiem szczególnym elementem magicznych obrzędów mogących zapewnić zdrowie i dorodność nie tylko domownikom ale i zwierzętom gospodarczym – w tym celu zwykło się nimi pocierać chore miejsca lub toczyć po grzbietach zwierząt.
Nazajutrz obchodzono Śmigus - rytuał który początkowo polegał na uderzaniu się nawzajem rozkwitłymi witkami wierzbowymi, baziami. Wierzono, iż pozwala wygonić to tzw. złe, oczyszcza człowieka i daje mu siłę. Kulminacją Jarego były zazwyczaj urządzane na świętych wzgórzach uroczystej uczty podczas których obdarowywano się kraszankami oraz igrzyska połączone ze śpiewem i tańcem. W pewnych regionach resztki jadła z tych uczt zakopywano w miedzach, celem zwiększenia płodności ziemi.
Następny dzień rozpoczynano od obmywania się w świętej wodzie - z czasem rytuał ów przekształcił się w przedpołudniowy zwyczaj oblewania się zimną wodą zwany Dyngusem - miało to moc dodawania ludziom siły życiowej analogicznie tak, jak deszcz daje tę siłę roślinom (w jeszcze późniejszym okresie Śmigus i Dyngus połączono w jeden zwyczaj zwany dziś powszechnie Śmigusem Dyngusem). Wieczorem udawano się natomiast na mogiły przodków, gdzie wspominano zmarłych i pozostawiano dla nich jadło. Ostatnim rytuałem był zwyczaj sadzenia młodych drzewek, w korzeniach których zakopywano kawałki świątecznego kołacza.
Wg niektórych źródeł i w kalendarzu Słowiańskim święto to nosiło nazwę Wołoczilne.
=== Dlaczego nie lubię śmietników i wolę zsypy... ===
Bo w śmietnikach znajduje się trupy... bo śmietniki śmierdzą z daleka...
bo w śmietnikach śpią bezdomni... bo w śmietniku może zaczaić się
złodziej... bo śmietniki po latach wyglądają tak:
A zsypy są czyściutkie... dezynfekoane... jeśłi są wietrzone to nie śmierdzi... dzieciaki nie bawią się śmieciami... robali nie ma...
A zsypy są czyściutkie... dezynfekoane... jeśłi są wietrzone to nie śmierdzi... dzieciaki nie bawią się śmieciami... robali nie ma...
czwartek, 20 marca 2008
==== V Akcja GTWB - Miejski Labirynt II =====
Subskrybuj:
Posty (Atom)