No to leciem z tym koksem. Mieliśmy szczęście zobaczyć w okolicy prawdziwych żołnierzy w mundurach z siateczkami (chyba trafiliśmy na porę wydawania prowiantu). Ale to po drugiej stronie ulicy. Tu była cisza, spokój...
Apdejt:
Panowie udający się po prowiant po lewej, panowie wracający z siateczkami po prawej. :)
13 komentarze:
Jak ostatnio byliśmy w okolicy, to robili remoncik. Wyszedł ładnie :)
Po drugiej stronie to ja czasem bywam w Regresji. Pardon, Progresji.
Zapodaj tych zołnierzy z mielonką ;-P
To istnieje jeszcze w armii taki twór jak biuro przepustek? A ten emblemat po prawej też dobry sobie ;) Jakieś fortyfikacyjne akcenty w nim widzę... no dobra, dobra,już nie ględzę, wiecie wszak że ja za wojskiem nie przepadam :)
My tu sami pacyfiści ;)
@lavinka - no tak, Wy z przekonania, ja z doświadczenia ;)
A my z doświadczenia to ni? Żadne z nas na służbę w wojsku się nie załapało! :)
My na obozie bodaj w Czarnogórze mieliśmy dziewczynę z artylerii z WATu na przepustce :-)
A ja się wychowywałem w tej księgarence pomiędzy blokami na przeciwko głównego budynku WAT.
Zdaje się, że jeszcze istnieje nawet ...
Ciekawe, ale w tamtych czasach, do zabawy, wystarczyło pooglądać książeczkę z Ptysiem i Balbiną :)
@weldon - Ptyś i "Balbyna" to chyba pierwsza dobranocka jaką oglądałem. Leciała jeszcze przed Jackiem i Agatką.
@meteor - w Czarnogórze? Jak nic rozpracowywała teren dla jakiejś "akcji dla akcji dla demokracji" ;) Te nazwy NATO-wskich (i chyba nie tylko) manewrów i interwencji mnie przynajmniej rozśmieszają do łez. Gorzej z biednymi "wyzwalanymi" cywilami - im chyba nie do śmiechu :(
W pierwszej chwili myślałem, że na tabliczce jest napis 'Restauracja'.
Wspomnień czar...
Mój szanowny Ojciec trzydzieści lat z górką na tej szanownej uczelni pracował był i wykładał i czasem ubrany na zielono na obiad w przerwie do domu wpadał. A ja korzystałem z biblioteki Klubu Studenckiego WAT. I chodziłem na pływalnię do UKSW WAT. I na badmintona jakiś czas też, ale beztalenciem się okazałem. Tyle, żeśmy w ramach rozgrzewek biegali sobie po poligonie, czasem nawet w wojsko się bawili. I do kina "Rakieta" się chodziło (potem zmieniona nazwa na "Akademickie", a teraz, to chyba nie ma już tego kina...). A przy okazji urodzin brał mnie tata na obiad z lodami do restauracji w klubie garnizonowym. Ja dorastałem w cieniu WATu, chociaż na studia poszedłem całkiem gdzie indziej.
Ech, wspomnień czar...
No popatrz, u mnie w rodzinie sami wywrotowcy i pacyfiści. Jeno kto musiał odsłużyć ten musiał, ale do broni ciągnęło głównie kobiety i to do broni innego zasięgu. Tłuczka, wałka do ciasta, talerzy... ;)
Prześlij komentarz