Aktualności

Blog jest aktualizowany rzadko, ponieważ nieczęsto bywam w Warszawie. Ale czasem coś wrzucę.

sobota, 20 kwietnia 2013

= LXVI Akcja GTWb - "Miejski warzywniak"

Nareszcie! Dawno się tak nie cieszyłam z wybranego tematu akcji, albowiem od dawna miałam upatrzony obiekt, co prawda niewarszawski (szukałam też w Warszawie, ale warzywniaki mi znane wyzionęły już ducha), a żyrardowski ( i nie słuchajcie Tomiego, który będzie Wam opowiadał, że to jest sklepik szkolny do kupowania oranżady w proszku). Jest napisane że warzywa? Jest, zatem warzywniak i basta! ;)




11 komentarze:

hanula1950 pisze...

Fajny. Buziaki posyłam.
Hanula1950

H_Piotr pisze...

Ładna czcionka na napisie :)

Er pisze...

oj, kupowało się w takich owocarniach różne paskudztwa :-)

a ja już od ponad roku mam wpis na Waszą akcję:
http://sadrzeczy.blogspot.com/2012/01/targ-na-warzywa.html
;-)

Iwona Makowska pisze...

Piękny czerwony warzywniak:)

meteor2017 pisze...

@Er - a ja miesiąc temu:
http://meteor2017.blogspot.com/2013/03/mercat-de-sant-josep-de-la-boqueria.html

Jak w poprzednim głosowaniu omal ten temat nie wygrał, to wymyśliłem jaki zrobię wpis... ale że nie wygrał, to puściłem wpis mimo to, ale teraz nic nie miałem i dałem wpis zastępczy ;-) Ale z tamtego bazaru i tak jest wpis fi(l)ipa

meteor2017 pisze...

@lavinka - nie tyle szkolny, co przyszkolny... obok były dwie podstawówki (Trójka i Dwójka) obecnie gimnazjum, a kawałek dalej Szkoła Muzyczna. Oprócz oranżadki w proszku sporo innych rzeczy się kupowało... na przykład takie cukierki co w środku były straszliwie kwaśne. Natomiast po dropsy szło się w drugą stronę do sklepu spożywczego "we wnęce" (tylko tam w okolicy były). Na drodze do domu był jeszcze sklepik przy Czwórce (tam się kupowało np. ryż dmuchany i też oranżadkę), ale tego baraczku już nie ma.

A ten szyld, to zapewne kamuflaż... to jest po prostu Sklepik i basta! A nie jakiś tam warzywniak.

Unknown pisze...

W sklepiku chyba na cząstkę etatu (tak na oko 1/3) sprzedają art. cukiernicze?

H_Piotr pisze...

Meteor2017 - Też pamiętam te strasznie kwaśne cukierki. U nas, koło podstawówki, sklepik w kiosku nazywaliśmy "u dziada" :) Nie muszę pisać dlaczego.

Artur Miłobędzki pisze...

Żyrardów jest tak niedaleko, ale nigdy moje drogi nie skrzyżowały się z tym miastem.

lavinka pisze...

Ja latami nie wiedziałam o jego istnieniu.Mazowsze kończyło mi się na Grodzisku, potem długo nic i Łódź ;)

Robert Trzciński pisze...

Oj tak, czcionka przaśna! :-)

Prześlij komentarz