Aktualności

Blog jest aktualizowany rzadko, ponieważ nieczęsto bywam w Warszawie. Ale czasem coś wrzucę.

środa, 21 listopada 2012

==== Skośnookie bary w Warszawie ====

Z daleka straszą żółtym dizajnem. Długo mnie odstraszały, ale teraz już się nie boję. Wbrew pozorom żarcie potrafi być niezłe. Tego tutaj z Połczyńskiej nie próbowałam, cały czas obowiązuje mnie lekkostrawna dieta i mam szlaban na jedzenie na mieście... ale jeśli zbłądzicie w okolicę Glinianek Sznajdra, to starczy przejść się na zachód w kierunku Tesco, toto jest po drodze, tuż przy przystanku autobusowym.

13 komentarze:

I am I pisze...

Potwierdzamy - zamawiamy w miarę regularnie - dobrze dają jeść za rozsądne pieniądze.

Marcin pisze...

Ja też jadam regularnie. Raz na kwartał góra :P

Er pisze...

nie mogę odżałować, że w "moim" "chińczyku" przestali robić ruskie pierogi...

weldon pisze...

Pan "krytyk kulinarny" Maciej Nowak twierdzi, że zjadł psa i że był smaczny ;)

Jurek pisze...

"Wpis zawierał lokowanie produktu" :)

FI(L)IP pisze...

Ja tam z kuchni azjatyckiej bardziej wolę jednak turecką. Sajgonki sajgonkami, ale kebab w grubym na ostro rządzi. :)

lavinka pisze...

Oj nie, kebabów nie znoszę, głównie z powodu zapachu ;)

Marcin pisze...

Mam dokładnie te same odczucia względem kebabów. Ostatnio jechałem autobusem, w którym para ludzi konsumowała to coś, zasmradzając całe wnętrze. Fuj.

lavinka pisze...

Podejrzewam, ze to wina słabego mięsa, starego po prostu. Oblanego starym tłuszczem. Pierwsze chińskie budy, na placu Konstytucji, też wołały o pomstę z powodu zapachów. Latami nie mogłam się przekonać do skośnookiego żarcia, bo mi ten plac obrzydzał drogę na wydział wiele lat. Prawdopodobnie dobrze_zrobiony kebab nie śmierdzi, szkoda że to rzadko spotykany specjał.

I am I pisze...

Wchodzenie z jakimkolwiek jedzeniem (choćby nie wiem jak pięknie pachniało) do autobusu czy innego tramwaju powinno być karane. Zresztą jest nawet stosowny punkt w regulaminie (dotyczy wnoszenia rzeczy cuchnących lub odrażających), tylko co z tego.

FI(L)IP pisze...

Kiedyś, pewnie jeszcze przed wojną, dużym nietaktem (wtedy to nawet faux pas) było jedznie na ulicy w ogóle, poza ogórdkami kawiarnianymi, restauracyjnymi czy barowymi. Zapewne brało się to również z tego, że nie zawsze potrawy miały miły wygląd i zapach. Niestety, z czasem ludzie schamieli.
O tym, że kebaby są zdrowe najlepiej świadczy fakt, że za zapchanie kanalizacji na Centralnym, jak się okazało przed jego obecnym odświeżeniem, odpowiedzialna była nielegalna wytwórnia mięsa kebabowego, ponieważ do kanalizacji trafiały odpadki, między innymi tłuszcz. Skoro mięso na kebab, nawet w pokątnych zakładach, się tak intenswynie odtłuszcza, to złe być nie może. :)

blogowsky pisze...

Co do Sajgonek z kotów, na Wyspach krąży legenda o Polakach jedzących łabędzie :)

lavinka pisze...

A to nie było o karpiach ozdobnych w sadzawkach? ;)

Prześlij komentarz