Latarnia Arystotelesa – narząd gębowy, aparat żujący występujący wyłącznie u jeżowców regularnych, położony w otworze gębowym, zbudowany z kilkudziesięciu elementów, w tym wapiennych szczęk, płytek i pięciu ząbków, poruszanych za pomocą mięśni.
W Warszawie były pionierskie próby oświetlania nimi ulic, mianowicie zamykano kilkanaście jeżowców w szklanej klatce i montowano na słupach. Taki system zastosowano eksperymentalnie przy ulicy Greckiej. Co prawda latarnie Arystotelesa dawały nikłe światło, ale tworzyło to unikalny klimat ulicy podobnie jak w przypadku latarń gazowych. Jednakże mieszkańcy skarżyli się że giną im małe koty... więc zarzucono ten temat. ;)
Źródła: Wikipedia,
Marek Kisiel i jego picasa,
Gdynia.mm.pl
17 komentarze:
Ta latarnia ze zdjęcia chyba akurat była wyłączona... Szkoda, bo ulicę grecką zawsze miałem nie po drodze.
Żeby ginęły myszy, to te koty nie byłyby już potrzebne ;-P
Jedzmy szybciej bo się ściemnia.
Lubię nocną stolicę.
Ale, ale - co na to towarzystwo opieki nad latarniami (Arystotelesa)? Hę?
To te latarnie zjadały koty?:)
@Hrabia_Piotr: Ja mam pół Saskiej Kępy nie po drodze ;)
@Meteor: Tak czy siak, źle dla kotów.
@Yorryk: Czyżbyś lubił koty? ;)
@I am I: Żdna z latarni nie ucierpiała, były regularnie dokarmiane (chyba nawet za bardzo) ;)
@Slavkosnip: Kalumnie i potwarze ;)
Zaraz, zaraz... I kto tu ma ufoki?! :-D
Trzeba było przenieść patent do latarni morskich, może tam nie byłoby problemu z kotami?
Problem, że one nie bardzo świecą ;)
Super!!!:)))
sad.a.5@gazeta.pl
Fajnie gdyby coś takiego stało na ulicy i świeciło - nareszcie świat wyglądałby normalnie.
Ale czy ekolodzy nie protestowali przeciwko nieludzkiemu (niejeżowcczemu) traktowaniu biednych zwierząt?
W tamtych czasach naukowcy nie musieli się obawiać Wrogów Ludu ;)
Poważnie? Pierwszy raz to słyszę! A właściwie czytam:)
Pozdrawiam Ciebie z Zoliborza
Vojtek
Powiedzmy, że od rana trzymają się mnie surrealne pomysły ;)
... Bardzo ładne pomysły!
Prześlij komentarz