Nie, takiej istotnie nie mam. Gdy byłem dzieckiem i jeździłem do babci na Złotą, po drodze przy Żelaznej mijałem zakłady Varsovin, których logo - właśnie ta syrenka z kielichem - zdobiły budynek zakładowy w postaci rzeźby. Zniknęła rzeźba, jak i sam Varsovin oraz produkty przezeń wytwarzane, np. Cytroneta.
Cytroneta to chyba była produkowana tam i siam... znalazłem etykietki z Sochaczewa, Łodzi i Sulechowa http://sinalco.pl/cytroneta-sochaczew-big.jpg http://i.wp.pl/a/f/jpeg/29873/cytroneta.jpeg
A w Radomiu Cytrynada: http://i.wp.pl/a/f/jpeg/29873/cytrynada.jpeg
Ale to jest "późny Warsowin", w dodatku zwykły słoik po musztardzie. Prawdziwe musztardówki miały wieczko z plastiku i stożkowe szkło, bardzo podobne do karbowanej szklanki, dzięki czemu nie kończyły żywota jak słoiki, tylko trafiały do barku.
Coś mi się kojarzy, że ta syrenka, w oryginale, była tłoczona w szkle, a ten słoik to taka wersja bidna, z syrenką nakładaną tampondrukiem.
Mnie najbardziej właśnie rajcowało na Cytronecie to, że była tam syrenka. Bo Ptyś smakował podobnie (tylko niby był bardziej pomarańczowy a C. bardziej cytrynowa), ale bez syrenki to już nie to.
14 komentarze:
E, z wieczkiem wkręcanym to de, a nie prawdziwa musztardówka ;)
Sądząc po kielichu Syrenki, to tę musztardę zapijało się Martini i zagryzało oliwką.
Nie, takiej istotnie nie mam. Gdy byłem dzieckiem i jeździłem do babci na Złotą, po drodze przy Żelaznej mijałem zakłady Varsovin, których logo - właśnie ta syrenka z kielichem - zdobiły budynek zakładowy w postaci rzeźby. Zniknęła rzeźba, jak i sam Varsovin oraz produkty przezeń wytwarzane, np. Cytroneta.
Moim zdaniem syrenka z kielichem dużo bardziej pasuje do Warszawy, niż ta z mieczem i tarczą ;)
Cytroneta to chyba była produkowana tam i siam... znalazłem etykietki z Sochaczewa, Łodzi i Sulechowa
http://sinalco.pl/cytroneta-sochaczew-big.jpg
http://i.wp.pl/a/f/jpeg/29873/cytroneta.jpeg
A w Radomiu Cytrynada:
http://i.wp.pl/a/f/jpeg/29873/cytrynada.jpeg
Do Żyrka takie wynalazki nie docierały :-(
U nas była Cytronada :) Ale najlepszy był szampan (chyba z serwatki?) produkowany na początku lat 70-tych przez naszą mleczarnię.
Nie tylko u nas ten szampan produkowano jak widać ...
http://forum.gazeta.pl/forum/w,72,4530,,Mleczny_szampan_pamietacie_.html?v=2&wv.x=1
taż to Warsowin z Żelaznej ulicy.
Ale to jest "późny Warsowin", w dodatku zwykły słoik po musztardzie.
Prawdziwe musztardówki miały wieczko z plastiku i stożkowe szkło, bardzo podobne do karbowanej szklanki, dzięki czemu nie kończyły żywota jak słoiki, tylko trafiały do barku.
Coś mi się kojarzy, że ta syrenka, w oryginale, była tłoczona w szkle, a ten słoik to taka wersja bidna, z syrenką nakładaną tampondrukiem.
Dokładnie! To jest wersja 'zubożona', kryzysowa ;)
pamietam z dziciństwa takie musztardówy :)
Mnie najbardziej właśnie rajcowało na Cytronecie to, że była tam syrenka. Bo Ptyś smakował podobnie (tylko niby był bardziej pomarańczowy a C. bardziej cytrynowa), ale bez syrenki to już nie to.
wolę majonez kielecki. Kto nie nie próbował to polecam.
O, próbowałam, idealny majonez do sałatki świątecznej :)
Prześlij komentarz