Pamiętacie leżakowanie z przedszkola? Brrr... człowiek młody, pełen energii, a tu obowiązkowo trzeba było leżeć i się nudzić. Pół biedy jak obok leżał ktoś, kto też nie mógł zasnąć i można było szeptem pogadać, gorzej jak się trafił jakiś śpioch, wtedy pozostawało wyrywanie przędzy z włochatego koca i robienie z niej kulek (przydatnych potem do rzucania).
Ech, ile razy się potem tęskniło do takiego leżakowania... kilka lat temu pojawiły się nad Wisłą leżaki, część po prostu darmowa, ale na przykład na plaży naprzeciwko Podzamcza można było wypożyczyć za kaucją bodaj 10 czy 20 zł. Oto przykładowe leżaki z 2008 roku.
Teraz leżaki zrobiły się popularne ii można je spotkać przy muzeach, knajpach itp. dosłownie wszędzie. Ot i kilka przykładów - Park Odkrywców przy Koperniku:
Warszawa Powiśle:
Przy Muzeum Narodowym:
30 komentarze:
Ja do przedszkola nie chodziłam, ale moje dziecko tak i nienawidziło lezakowania, do czego przyznało sie dopiero po latach, w okolicy LO;(
Lavinko, cos niecos przeoczyłam - od kiedy przyjmujesz gratulacje, jesli mozna wiedziec?
:)
To prawda, też nie nienawidziłem leżakowania. Chyba każde dziecko, które chodził do przedszkola, miało podobne odczucia. Dzieci są głupie, nie wiedzą co tracą. Teraz bym z wielką chęcią leżakował.
Też nie znosiłem leżakowania ;-) Trzeba było na komendę leżeć, mimo że człowieka rozpierała energia... Teraz może i bym poleżał, ale nie tak bezproduktywnie jak w przedszkolu, tylko np. czytając książkę :-)
...albo sącząc piwo ;)
Leżakować lubię czyli polegiwać nad wodą, nie lubię spać w dzień, bo mi to nigdy nie wychodzi (w przedszkolu przez te kilka miesięcy gdy w nim byłam robiłam za element gadajacy) ;)
@Ikroopka: Od 30 lipca :)
O tych leżakach na Powiślu, to ostatnio dużo i głośno ... Niekoniecznie pozytywnie :)
A niepozytywnie dlaczego? Nie śledzę flejmów ostatnio ;)
Leżaki lubię i poleżakować także. Byle nie za długo :)
Ja leżakowania też nie lubiłem. Nie lubię jak ktoś mnie zmusza do spania. Ale w upalny dzień na leżaku z piwkiem w ręku... Hm... Czemu nie...
Za moich czasów się na leżakowaniu nitkę z obszycia koca wypruwało. Fajna była i... zółta ;-)
...albo sącząc kawę mrożoną...
...a u mnie był koc owłosiony i z tego owłosienia robiło się kulki ;-)
Z niepozytywnych opinii moge dodać od siebie, że przejeżdżając rowerem obok pod mostem, trzeba baaardzo uważać na szkło na ścieżce. Generalnie opinie niepozytywne są mniej lub bardziej do tego pokrewne.
Z tą niepozytywnością, to się, chyba, o wieczorną głośną muzykę i śpiewy rozchodzi, co jeszcze by pewnie przeszło, ale właśnie to nieczystości typu potłuczone butelki mocno okolicznym mieszkańcom przeszkadzają, a najbardziej coś, co się, fachowo chyba "pozostałości pokonsumpcyjne", zwłaszcza te w okolicznych bramach pozostawiane, przeszkadzają :)
A i jeszcze jedno miejsce mi się z leżaczkami przypomniało - podobno niedawno otworzyli jakąś sympatyczną knajpkę koło Komedii, gdzie też można na leżaczkach posiedzieć.
Mi się coś kojarzy, że tam więcej takich miejsc w okolicy jest :)
Na Powiślu to kilka knajp z leżaczkami widziałem. Widziałem też leżaczki obok Zamku Ujazdowskiego.
Leżakowanie w przedszkolu odbywało się nie na leżakach a na jakichś obleśnych pryczach w kolorze zgnilizny. Natomiast sam pomysł z leżakami fajny, tylko osobiście leżaków w ogóle nie używam, no chyba że na niczym innym nie da się usiąść :)
Ale Wy macie pamięć. Ja z samego leżakowania nic już nie pamiętam. Wiem, że nie chciałem, bo zabawa była przerywana, ale co robiłem w trakcie, to nawet gdyby mnie przypalali nie przypomniałbym sobie.
Były prycze. Takie składane, drewniane, obite zielonym materiałem.
Ale kojarzę też, że jakiś czas leżakowaliśmy na materacach rozkładanych na podłodze i to było fajniejsze, bo można było swobodniej chodzić, niż pomiędzy łóżkami.
Zresztą łóżka były cięższe i można sobie było nóżkami palce przyciąć :)
Niektórzy spali nawet, ale większość się straszliwie nudziła :/
Próbuję sobie przypomnieć na czym leżakowałam, ale to chyba były takie mini-polowe łóżeczka. Większość dzieci spała albo udawała, że śpi. Miałam wtedy 3 latka, część dzieci rzeczywiście potrzebowało odpoczynku w ciągu dnia. Ale ja na przykład w ogóle nie spałam w dzień, ku utrapieniu rodzicielki i pań w przedszkolu.Jak mama w marcu zabrała mnie na amen, bo urodził się mó brat i dostałą kolejny trzyletni urlop wychowawczy-przedszkolanki odetchnęły z ulgą. byłam elementem wywrotowym. ;)
To rozumiem, że gratulacje i życzenia jeszcze przyjmujecie, więc je składam:)))
Bardziej stosowne są wyrazy współczucia, wyglądamy jak Zombiaki, zwłaszcza ja, Kluska nas owinęła sobie wokół małego palca, tylko babcia się jeszcze nie dała sterroryzować ;)
Hej Lavinko!
Wycieczka do Amsterdamu była tak udana, że togo słowami nie mogę opisać. Fotki tego tez nie oddają. Mamy zamiar poznać inne miasto europejskie.
W przyszłym roku:) Zobaczymy jak wyjdzie:)
Leżakowanie teraz w modzie. To kiedyś na blogu opisywałem i porównywałem do "leżakowania" na wsi pod sklepem gdzie wędkuję:)
Tam to dopiero leżakują! Ale bez leżaka. Prosto na trawie:)
Czyli frontalny atak leżaków!
I dobrze:)
Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Tomiego!
Vojtek
U mnie leżakowanie wyglądało tak, że panie szły na fajka, a my wystawialiśmy kogoś (na zmianę) na czatach, żeby, jak będą szły, krzyknął "idą", a w tym czasie siadaliśmy i gadaliśmy. Często jeden kolega, który miał dar ciekawego opowiadania filmów, robił to, czym skracał nasze męki niechcianego leżakowania (nota bene, syn znanego aktora).
Maluchów niestety panie nie zostawiały u nas na chwilę, nie było pola manewru. W każdym razie to było najgorsze pół roku mojej edukacji, z czego połowę i tak przechorowałam na anginę. :/
Lavinko!
Dzięki za polecenie miast do zwiedzania. Wezmę to pod uwagę.
Mojej żonie nie raz proponowałem wyjazd i nic nie wskórałem.
I oczywiście pojechałem za jej wiedza i zgodą.
Tylko powiedziała: Masz się nie zakochać, schudnąć i się opalić.
Drugie i pierwsze wyszło znakomicie........
Pozdrawiam po wizycie w Pilaszkowie pod Warszawą
Vojtek
Wysysa z Was siły?
to nie Kluska, to mały Wampirek:)))
Ja tam leżakowanie dobrze pamiętam, jak typową dziecięcą męczarnię. Acz lepiej pamiętam obiady (pamięta je też dobrze z pewnością pani, która próbowała mnie zmuszać do ich konsumpcji, mimo niejadalności tychże), bo pośrednio przez nie zostałem - ku mojej radości - wyrzucony z przedszkola.
Mnie chyba w pewnym momencie, jeśli było to tylko możliwe, ojciec zaczął odbierać przed leżakowaniem. Ale pewien nie jestem, bo jak wspomniałem, niewiele pamiętam. Mój kolega, z którym chodziłem do przedszkola, a potem także do podstawówki, twierdził, że jedna koleżanka lubiła okazywać swoje wdzięki w trakcie leżakowania. Ale ile w tym prawdy, nie mam pojęcia.
@Ikroopka: Pijawka i już ;)
@Marcin: Nuda straszna. Nuda=męczarnia.
@Rock: Mnie czasem odbierała w trakcie leżakowania i na jednej nodze wyskakiwałam do domu. Co ciekawe przedszkole było na sąsiednim osiedlu, zupełnie nie pamiętam drogi do domu, na bank było autobusem. Nic. Za to przedszkole pamiętam nieźle.
Ja podczas leżakowania w przedszkolu stawiałem sobie za punkt honoru, żeby nie spać. Nie zawsze się to udawało ;) Dobrym sposobem była obserwacja karaluchów wędrujących pod oknem przy grzejnikach wyobrażałem sobie, że jak zasnę to mi wejdą do łóżka. Ale teraz jako ojciec "przedszkolaka" widzę, że dziecko wyspane w południe jest o wiele znośniejsze wieczorem :)
Pzdr
Prześlij komentarz