Kiedyś to były czasy. Wszędzie można było dojechać pociągiem. A teraz? Szkoda słów. ;)
Początkowo kolejka jeździła z Jabłonnej do Wawra, dopiero potem przedłużono ją do Karczewa (przez Otwock). Zlikwidowano ją kawałkami niedługo po wojnie. Ślad po torach raczej nie został, ale też nie śledziłam trasy w terenie. Dziś dawne czasy przypomina staruszka.
Tak wyglądało to wcześniej (zdjęcie w granicach Warszawy)
Źródło fotki: Przewodnik po Warszawie
19 komentarze:
No cóż, przed wojną koleje jeździły w Polsce szybciej niż obecnie :)
O i taka ciuchcia powinna stać na Sadybie.
Ps. Czy kesz jest gdzieś w pobliżu :-)
@Rubeus: Był, jakiś czas potem zginął a teraz jest ponownie. Chyba że znowu zginął.
@Marcin: A w najlepszym razie jeździ podobnie wolno. Pytanie czy dawniej też rozlewano piwo po podłodze?
Koleje państwowe, czyli przedwojenne PKP faktycznie słynęły z punktualności i komfortu w I klasie. Pamiętać jednak trzeba, że była i klasa III, gdzie siedziało się na twardych drewnianych ławkach, a poza tym cała rozliczna sieć kolejek podmiejskich (np. marecka), które były powszechnie krytykowane przed wojną za fatalny tabor, ścisk i dużą wypadkowość. Co oczywiście nie zmienia faktu, że takiego syfu jak dziś to ze świecą...
Nu, obawiam się że dziś klasa I ledwo ledwo jest lepsza niż niegdysiejsza klasa III. A czasy się zmieniły, standardy też. Szkoda. Bo przy takiej ilości podróżnych moglibyśmy mieć naprawdę fajną kolej.
O, jaka śmieszna...!
Nie wiem, nigdy nie pozwoliłbym sobie na takie marnotrawstwo.
Rozumienie komfortu przez te lata się mocno zmieniło, ale klasa I i II wtedy i dziś są zbliżone komfortem - i ilość siedzeń w przedziale, i wykończenie, choć oczywiście materiały i jakość wykończenia są różne. Przedwojenną III klasą natomiast nikt dzisiaj nie chciałby jechać.
To co z pewnością różne, to poziom obsługi na kolei - dzisiejszy jest oczywiście nieporównywalny z przedwojennym.
Swoją drogą to mikrusia ta wąskotorówka ;)
I am I, jak Ty wspaniale pamiętasz te przedwojenne czasy :-DDD
pozwolę sobie potwierdzić, co napisał Marcin:
od naocznych świadków słyszałem, że pociąg Warszawa-Białystok przed wojną pokonywał tę trasę w krótszym czasie niż jego dzisiejszy odpowiednik.
niestety, teraz nie pamiętam dokładnych liczb i o jakiego rodzaju pociągi chodziło (ekspres, pośpiech, zwykły? śmiesznie by było, gdyby przedwojenny osobowy jechał szybciej niż dzisiejszy pospieszny. wszak wszystko jest możliwe ;-) .
Aż taki stary, żeby przedwojnie pamiętać to nie jestem, ale po primo mój śp. wujek był prawdziwym przedwojennym handlowcem i zjeździł naonczas kraj w każdą stronę, a że lubił opowiadać, to zachowałem te opowieści we wdzięcznej pamięci, a po secundo - co jakiś czas są organizowane przejazdy historycznymi wagonami i osobiście miałem średnią przyjemność przejechać się kilkadziesiąt kilometrów na twardej drewnianej ławce z III klasy - gwarantuję własnym zadkiem, że plastikowe siedzenia w dzisiejszych osobówkach są o niebo wygodniejsze.
A co do połączeń - to fakt niezbity, że co najmniej w znacznej części były szybsze niż dziś (np. Warszawa-Kielce w dwie godziny czy Kraków-Zakopane w niecałe dwie i pół). Powód jest prosty - infrastruktura była nowa (no dobra - tory były proste, bo nowe), i taki standardowy parowóz pospieszny (choćby najpopularniejsze PeTki czu Oki) bez problemu jechał sobie stówką, kiedy dziś współczesny EU07 może jechać czterdziestką, bo się szyny wygły.
Poza tym prasa - ze złośliwości - czasem publikuje przedwojenne rozkłady jazdy zestawione z obecnymi, co by unaocznić pasażerom, iż ich los (poza wspomnianym komfortem siedzenia) niewiele różni się od losu ich dziadków. PKP były, są i będą.
Proste tory to podstawa. Ostatnio jechałam po krzywych tramwajem do Pabianic z prędkością średnio nierozpędzonego roweru. Z pół godziny. Każda mijanka = ryzyko wykolejenia. Ale po co wymieniać, przecież jeździ. Pewnie podobnie jest z koleją. Nikomu nie zależy,bo i na czym skoro decydenci koleją nie jeżdżą?
Kiedyś - to były czasy... Najbardziej żal tych wąskotorówek, dojeżdżały wszędzie, budowało się je szybko, naprawiało - pewnie równie... Komu to przeszkadzało? I komu przeszkadza? Taka np. Kolej Piaseczyńska (d. Grójecka) - tory od Grójca do Piaseczna są całe i drożne, świetna alternatywa dla mieszkańców Tarczyna i Grójca, zdążających do Warszawki, wobec zapchanej Krakowskiej.
A z kolejami normalnotorowymi - jeszcze gorzej. Coraz to zamykają kolejne linie. Taki np. Mszczonów, leży w pobliżu dwóch linii kolejowych, ma budynek dworca, perony - i nijak tam się koleją nie dostaniesz. Autobusem -też ciężko. Tylko samochód (latem to jeszcze pieszo/rower...). Cały czworobok Tarczyn - Żabia Wola - Mszczonów - Pniewy jest praktycznie odcięty od wszystkiego, prawie żadna forma transportu publicznego tam nie dochodzi. A przez środek, czynna, sprawna linia kolejowa nr 12. Niechby te pociągi jeździły nawet 10 na godzinę, ale niechby jeździły...
Naprawdę, czasem nie wiem, co to dalej będzie. Linie kolejowe zamykają, autobusy kasują... Czyżby finalnie chcieli nas zmusić do kupna samosrodów?
Echhhh...
Wiesz, transport publiczny wszystkim przeszkadza, a zwłaszcza tym, którzy go nie używają. Dziwne, nie? :)
"Czyżby finalnie chcieli nas zmusić do kupna samosrodów?"
Oczywiście, że tak. Poczytaj sobie, jak w Stanach przemysł samochodowy wykupił transport publiczny i specjalnie doprowadził do jego bankructwa, by sprzedawać więcej samochodów. Serio, serio, nie koloryzuję. To, że u nas nikt nie wpadł na to by w 100% sprywatyzować komunikację miejską - ją uratowało.
Nie znałem tego pomnika. Widać Karczew ma sentyment do kolejki... Ciekawe są też pozostałości na terenie Wawra - budynki stacyjne i dość nietypowy przebieg ulicy Mrówczej.
Wawer parę razy nawiedziłam, ale nie pod kątem przebiegu tej kolejki. Muszę kiedyś zorganizować jakąś wyprawę rowerową jej śladem. Jak tylko dorwę sensowną mapę z jej dokładną trasą :)
Fajna wąskotorówka
O tak, ta lokomotywka to wizytówka Karczewa. Aż żal, że nie zachowały się tory.
Prześlij komentarz