Nie pamiętam kosztu, ale domyślam się, że był spory. Praktyka pokazuje, że to to stoi puste i nieużywane. Nawet chciałoby się powiedzieć - nikomu niepotrzebne. Ale kaska poszła. Chyba wolałabym inwestycję w cebulki krokusów, jak czytać lubię.
W parku Szymańskiego Tomi wypatrzył też coś bardziej użytecznego w teorii. Czy jednak ptaki wolą budkę od własnoręcznie zbudowanego gniazka z patyków? I czy to ekologicznie im takie budki wieszać? A niech tam. Znów ciekawa jestem kosztów, czy przypadkiem budka za 50zł w rozpisce nie kosztowała 500 :)
Zwiedzając drewniane domy Osiedla Przyjaźń (teraz już na Bemowie, kiedyś w granicach dzielnicy Wola) spotkałam biblio terenową porządniej wykonaną, mniejszą, ale i chyba lepiej zaopatrzoną. No cóż - wokół akademiki, większa szansa na masowe czytelnictwo. Obie biblioteki z jednego źródła projektowego. Jedna działa w sposób żaden, druga - jakaś taka lepsza. Może dlatego, że mniejsza? A może po prostu mało kto o niej wie, więc zwyczajnie nie zabrano wnętrza na makulaturę lub do palenia w piecu?
4 komentarze:
Naród nie czyta. Czego oczekujesz?
No właśnie chyba wolałabym, by kasa na takie drewno poszła nie wiem... na chore dzieci? Większy pożytek by był.
Gdyby kasa poszła na wynalezienie ekwiwalentu mózgu, który można by niektórym ludziom wszczepiać zamiast tego felernego, jakim dysponują obecnie, to...
Rozmarzyłam się...
Prześlij komentarz