A raczej od boczno-tyłu po skosie. Czy jakoś tak. Babcia gratis. Oj, chyba pomału zaczynam dojrzewać do takiego wózeczka na kółkach. Jak się zsumuje butelkę z piciem, ciężki aparat i książkę, to się robi trochę dźwigania na plecach. A że ostatnio do Warszawy dojeżdżam teelkami, mam ograniczoną możliwość zabierania roweru. Veturilo - wróć! Jeszcze dwa miesiące...
8 komentarze:
Gołąąąbki, świeże jeszcze ciepłe gołąąąbki! Taaaaniooo!
Tam są kaczki na zimno :)
Mmm, kaczki po mirowsku... ale chyba jeszcze ciepłe (co najwyżej zimne nóżki)
Kaczki po mirowsku! Piękna nazwa. Aż żałuję, że im nie zrobiłam zdjęć (chwilę później wyjęłam telefon, by zobaczyć, która godzina i wyszło, że mam tylko 20 minut do wizyty i trzeba przyśpieszyć kroku). W czwartek tędy przejdę, to nadrobię braki :)
Hala Mirowska od tyłu czyli Hala Gwardii. Pamiętne mistrzostwa Europy w boksie 1953.
Pamiętam, jak w latach dziewięćdziesiątych kwitło życie bazarowe wokół Hali. Był też pasaż (nadal chyba jest, ale już inaczej się prezentuje), w którym np. był sklep Alf z kasetami (głównie metal), akcesoriami, które każdemu metalowcowi do szczęścia były niezbędne i pismami (np. polski Metal Hammer, który wtedy zaczął się ukazywać).
Ja niestety nic nie pamiętam, w hali bywałam bardzo rzadko i to raczej na dole na zwykłych zakupach "spożywczych".
Bazar ma się znakomicie. Po przebudowie i uporządkowaniu pozostał w nim rodzaj takiego śródziemnomorskiego chaosu, zamiast zwykłego bałaganu. Wdzięczne miejsce na zakupy. A sklep z Alf to było miejsce...
Prześlij komentarz