Za to absolutnie nie żal mi lata, nareszcie się kończy i zaczyna się moja ulubiona pora roku - jesień :)
Aktualności
Blog jest aktualizowany rzadko, ponieważ nieczęsto bywam w Warszawie. Ale czasem coś wrzucę.
Kursy
piątek, 20 września 2013
==== LXXI Akcja GTWb - "Trochę mi żal..." ====
... że wyjechałam z Warszawy na stałe. Nie tego, że zmieniłam blokowisko z jednego na drugie, o nie. Tu zmian nie ma żadnych. Trochę żałuję, bo w małych miasteczkach brakuje atrakcji typu klubokawiarnie, kocyki, hamaczki i inne tego typu atrakcje sezonu ciepłego. Brakuje mi ludzi, którzy bywają w takich miejscach. Całej reszty wielkomiejskości niekoniecznie. Tutaj w Żyraku tak się nie da, bo wszyscy pracują w Warszawie i tam siedzą w klubokawiarniach. Są tylko restauranty i monopolowe. Trochę mi mało, poza tym zdjęcia trudniej się na blog robi, tylko przy okazji wizyt w stolycy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
10 komentarze:
Może w Żyrardowie brakuje tylko pierwszego impulsu, tzn. pierwszej klubokawiarni? Im bardziej klubokawiarnia jest klubo-, tym bardziej punkt ciężkości przesuwa się w niej na wieczór, a wtedy mieszkańcom Żyrardowa wygodniej już chyba być w Żyrardowie, nawet jeśli pracują w W-wie.
Do Żyrka ludzie wracają około 19-20, więc teoretycznie by mogli do knajpy zdążyć, ale zazwyczaj lecą do sklepu, kolacja i spać. Tu chyba nie ma kultury kawiarnianej jako takiej. Nawet w kultowej kawiarni wszyscy piją głównie piwo, a w Tygielku jak zwykle oglądają mecz. Marne szanse, ale pomarzyć zawsze można ;)
Rozumiem Cię. Nigdy nie chciałem się wyproiwadzać z Warszawy. I to nie o klubokawiarnie chodzi, ale jak się z przyjemnością przemieszkało w jednym miejscu, to trudno jest je ot tak porzucić dla innego.
To co stoi na przeszkodzie, aby wracać i to w trymiga. Zrób to jak najszybciej.
Praktycznie wszystko. Po pierwsze - nie mam dokąd wrócić. Kiedy wyjeżdżałam, nie miałam dziecka, teraz mam, a na 26m2 w 5 osób to nikt nie wytrzyma, zwłaszcza z moją rodziną. Na nowe/wynajem mnie nie stać. Nie, nie tęsknię za wielkomiejskim życiem, raczej za czasem, gdy nie było remontu i dało się dojechać do centrum w pół godziny. Teraz przy dobrych wiatrach półtorej (spóźnienia itp.).
Zaczyna się jesień i oby trwała jak najdłużej :)
A mnie nie szkoda lata ....
Z W-wy nigdy się nie wyprowadzę. Kocham to miasto.
Prawda. Życie w mieście ma swoje plusy i wiem za czym tęsknisz. Ja w małomiasteczkowej ciszy wytrzymuję miesiąc, później wymiękam.
Dużo ludzi z małych miasteczek boi się przeprowadzki do dużego miasta, ale to ukrywają i dlatego twierdzą, że nie lubią dużych miast.
Ja po półrocznym mieszkaniu w mieście dwustutysięcznym stwierdziłem, że jest ono dla mnie za małe.
Są miasta i miasta. W Skierniewicach mieszka więcej ludzi niż w Żyrardowie, ale mieszka się w nim jak w ciut większej wiosce. Żyrardów ma dużo gęściejszą zabudowę i przez to wydaje się bardziej miejski niż niektóre rozległe miasta. Poza tym dużo zależy skąd ktoś się przeprowadza dokąd. Jeśli ktoś przeskakuje z anonimowego blokowiska w takie same warunki, nie ma większej różnicy. Co innego, gdy z domu jednorodzinnego do zamkniętej twierdzy za płotem, gdzie nikt nikogo nie zna i nie chce znać. No i na pewno w Warszawie żyje się szybciej. To może przeszkadzać.
Prześlij komentarz