Stoi sobie budynek. Przylega do osiedla z lat trzydziestych (TOR), ale sam jest chyba młodszy. Tomi sfocił przechodząc, ponieważ w środkowej części jest galeriowcem. I tak, wiem że to Grochów, Grochów wciskam do Pragi celowo. ;)
Pewnie to kwestia szczelności wejścia (musi być jakiś sensownie odizolowany wiatrołap), ale w starym budownictwie tego niestety nie ma. Inaczej mówiąc, ideę galeriowca lubię, ale w naszym klimacie musi być traktowana tak samo jak budownictwo jednorodzinne. Tzn. z takimi samymi zasadami projektowania powierzchni wejściowej.
U mnie na osiedlu są galeriowce z wiatrołapami (czasem wspólnymi na dwa mieszkania), więc nie ma tego problemu. Gorzej było z galeriami na ostatnim piętrze, szczególnie po wymianie płytek na ultraśliskie. W trymiga musieli domontować daszek - trochę ucierpiała estetyka, ale tu akurat to w pełni rozumiem.
Za to koszmarne ze strony ew. lęku wysokości wydają mi się galeriowce wyższe niż 3-4 piętra. We Wrocławiu widziałem galeriowca dziewięciokondygnacyjnego!
OK, zanim ktoś napisze "pics or didn't happen" O, tu! --> http://g.co/maps/mpbn7
Właściwie biorąc pod uwagę tzw. "wysoki parter" (garaże podziemne, które nie są podziemne) to ostatnia galeria jest na 10. piętrze. Można powiedzieć, że we Wrocławiu mają rozmach...
Popieram Marcina i I am I, przyjemnie to wygląda z zewnątrz, ale wewnątrz może być już nieco gorzej. Poza tym mam wrażenie, że wszyscy żyją na kupie, a wiadomo jak to jest z sąsiadami, nie każdy jest taki fajny jakbyśmy chcieli, żeby był.
I jeszcze jedna kwestia - w blokach korytarze uchodzą za dodatkowe darmowe miejsce do składowania rzeczy tymczasowo zbędnych, do tego trzykrotnie zakratowane i zadomofonowane (pamiętam pewną klatkę z Ochoty - Alcatraz się może schować).
O tak, np. byłem kiedyś na osiedlu na Jelonkach i tam ludzie trzymali szafy z książkami na klatkach, bo w mieszkaniu już miejsca nie starczało. Oczywiście kraty też były, co z jednej strony zwiększa bezpieczeństwo, ale z drugiej człowiek faktycznie czuje się jak w więzieniu. Ale może to kwestia przyzwyczajenia.
12 komentarze:
Galeriowce to takie stworzenia, które lubię oglądać, ale za nic nie chciałbym w takim mieszkać. Szczególnie zimą.
Pewnie to kwestia szczelności wejścia (musi być jakiś sensownie odizolowany wiatrołap), ale w starym budownictwie tego niestety nie ma. Inaczej mówiąc, ideę galeriowca lubię, ale w naszym klimacie musi być traktowana tak samo jak budownictwo jednorodzinne. Tzn. z takimi samymi zasadami projektowania powierzchni wejściowej.
Popieram Marcina - fajnie się ogląda, ale mieszkając czasem w wakacje w takich miejscówkach chwalę opaczność że nie mieszkam tamże.
U mnie na osiedlu są galeriowce z wiatrołapami (czasem wspólnymi na dwa mieszkania), więc nie ma tego problemu. Gorzej było z galeriami na ostatnim piętrze, szczególnie po wymianie płytek na ultraśliskie. W trymiga musieli domontować daszek - trochę ucierpiała estetyka, ale tu akurat to w pełni rozumiem.
Za to koszmarne ze strony ew. lęku wysokości wydają mi się galeriowce wyższe niż 3-4 piętra. We Wrocławiu widziałem galeriowca dziewięciokondygnacyjnego!
OK, zanim ktoś napisze "pics or didn't happen"
O, tu! --> http://g.co/maps/mpbn7
Właściwie biorąc pod uwagę tzw. "wysoki parter" (garaże podziemne, które nie są podziemne) to ostatnia galeria jest na 10. piętrze. Można powiedzieć, że we Wrocławiu mają rozmach...
Popieram Marcina i I am I, przyjemnie to wygląda z zewnątrz, ale wewnątrz może być już nieco gorzej. Poza tym mam wrażenie, że wszyscy żyją na kupie, a wiadomo jak to jest z sąsiadami, nie każdy jest taki fajny jakbyśmy chcieli, żeby był.
I jeszcze jedna kwestia - w blokach korytarze uchodzą za dodatkowe darmowe miejsce do składowania rzeczy tymczasowo zbędnych, do tego trzykrotnie zakratowane i zadomofonowane (pamiętam pewną klatkę z Ochoty - Alcatraz się może schować).
O tak, np. byłem kiedyś na osiedlu na Jelonkach i tam ludzie trzymali szafy z książkami na klatkach, bo w mieszkaniu już miejsca nie starczało. Oczywiście kraty też były, co z jednej strony zwiększa bezpieczeństwo, ale z drugiej człowiek faktycznie czuje się jak w więzieniu. Ale może to kwestia przyzwyczajenia.
już tu chyba była dyskusyja o galeriowcach. a jak nie tu, to gdzie indziej.
dla mię dyskomfortem byłaby też kawalkada mord bezpośrednio za oknem.
Z tego powodu nigdy nie kupiłabym mieszkania na parterze i pierwszym piętrze. :)
Od razu Ci powiem, że na pierwszym piętrze nie ma żadnej kawalkady mord - to w porównaniu z parterem jak piekło i ziemia.
Mieszkałam kiedyś na drugim i słyszałam kroki na zewnątrz. To było bardzo niefajne.
Prześlij komentarz