A w tym wypadku do pesowskiego Swinga, który dla mnie jako pierwszy przystaje do miana nowoczesnego tramwaju. Wcześniejsze miały tylko co nowsze elementy, ale nie nadawały się do niczego (nie piszę o zabytkach, tylko o tych co częściowo je zastępowały). Ciasne, tylko fragmentarycznie przystosowane dla niepełnosprawnych i matek z wózkami, głośne i duszne. Tutaj ogrzewane zimą, klimatyzowane latem, dużo powietrza w środku, dzięki czemu jest czym oddychać. Oczywiście zatłoczone bywają jak każde inne, ale tłok w Swingu a tłok w zwykłym tramwaju to jednak inna jakość. Przez ostatnie cyrki z metrem miałam okazję porównać i Swing bije starsze na głowę. Człowiek nie może sobie swobodnie pomachać rękami, ale przynajmniej nie stoi na jednej nodze ściśnięty jak sardynka. ;)
Poniższe mijające się Swingi sfocone w pobliżu przedwojennej zajezdni przy Kawęczyńskiej. :)
7 komentarze:
Swingi tak, ale szkoda, że nie mają ciekawszej malatury, zwłaszcza na przednim zderzaku - ta czerń to tam pasuje... a ładnie pomalowanego Swinga wysłali na Węgry.
Ja tam tramwaje w ogóle lubię. Nie mówiąc już o tym, że pasują jako element zastępczy do akcji GTWB.
Akurat malatura mi nie przeszkadza o tyle, że jest bez udziwnień. Ale oczywiście wolałabym biało szarą. :)
Gdyby machnęli w graffiti jak w Łodzi... ech.
@Marcin - jeśli na "wisi, dynda, powiewa" dasz radę zastępczo wstawić tramwaj, to mega szacun ;-D
No może będzie wypadek i mu jakiś zawiśnie i zadynda na moście.
A po co ma wisieć i powiewać? Wystarczy że zamiast dyndać drynda. To przecież tak podobne jak tramwaj do autobusu :P
A ja widziałem tego Swinga, co na Węgry jechał.
Na granicy go minąłem słowacko-węgierskiej i nie dałem rady cofnąć się i zdjęć zrobić :/
Nie pamiętam, jak był malowany, ale widok Syrenki w takim miejscu bardzo mnie wzruszył, pamiętam :)
Prześlij komentarz