Moja mama zwykła mawiać, że kłócę się jak stara przekupa, na co ja zawsze odpyskowywałam, że w końcu moja praprababka była przekupką, handlarką kwiatami z bibuły, więc wszystko jest w należytym porządku. ;) Praprababcia mieszkała przy ulicy Senatorskiej, blisko Placu Teatralnego, więc daleko do pracy nie miała. A moja prababcia Ircia, jej pierworodna córka, mieszkała potem przy Ogrodowej, więc też niezbyt daleko. Prababcia Ircia nie musiała pracować, bo jej mąż był taksówkarzem i na tyle dużo zarabiał, że prababcia mogła w spokoju wychowywać babcię i zajmować się domem. Ale jako młoda dziewczyna pracowała na służbie jako tak zwana "Andzia od wszystkiego".
Jakież było moje zdziwienie, gdy jakiś czas temu Tomi znalazł felieton Wiecha o tym, jak jeden jegomość tamże, na placu za Żelazną Bramą, gdzie moja praprababka Medzia handlowała bibułowymi kwiatkami, takież właśnie kupił i miał przygodę z tragarzem. A może u mojej praprababki kwiaty kupował? Wiech lubił swoje felietony opierać na kronikach policyjnych (moja praprababka była niewinna!), to i może w jakiś sposób, jako trzecioplanowa postać, była świadkiem tego wydarzenia. Poniżej jak o tym stało w felietonie (po kliknięciu w fotkę powinno się powiększyć):
W tamtych czasach też ludzie mieli problem z handlem w niedzielę, ale tym razem obrywało się Żydom, bo oni mieli dzień święty w sobotę, a niedziela dla nich to był nasz poniedziałek. No i oczywiście ktoś musiał z tego powodu bóldupić. ;)
4 komentarze:
Jak było, tak było, ale dla nas przecież jest oczywiste że te kwiatki były kupione u babci Medzi, nieprawdaż?
Jeszcze w którymś felietonie (też przedwojennym, sądowym), trafiłem na kwiaty z bibułki, tylko że już nie na placu za Żelazną Bramą... tam ktoś z takimi kwiatami jechał tramwajem, był podany numer, więc można sprawdzić skąd jechał. Tyle że teraz nie pamiętam w którym tomie był ten felieton.
fajny korzeń.
A to ułamek rodziny, jeszcze nawet nie zaczęłam grzebać w genealogii babki ze strony ojca, która ponoć miała jakieś tfu szlacheckie spowinowacenie. ;)
Niewykluczone, bo prapra miała talent. Zapomniałam napisać, że część kwiatów z bibuły jej produkcji kurzyło się za życia prababci jeszcze zanim poszłam do szkoły. Takie jakby różyczki, czy coś.
Prześlij komentarz