I tak kładka w dwóch odsłonach. Wieczorna, gdy właśnie zaraz po zachodzie słońca włączają się kolorowe diody i jeszcze zmieniają swoje natężenie (co sprawiało pewien problem, bo już się nastawiałam do zdjęcia i bach! zmieniała kolor lub przygasała).
I niedzielna, tłoczna, wycieczkowa, gdzie nie było minuty, by nie przejeżdżał nią tabun rowerzystów w tę albo wprost przeciwnie.
Uff, raz się udało bez kogoś w tle. :)
1 komentarze:
Zgadza się. Cały czas trzeba uskakiwać.
Prześlij komentarz