Dawno, dawno temu, jak już ludziska otrząsali się z kolejnej wojny i zaczynali odbudowywać budynki po zniszczeniach wojennych, mieli takie hobby - wmurowywali na pamiątkę pociski. Najczęściej można spotkać metalowe odłamki z I wojny światowej, ale w ścianach kościoła św. Wawrzyńca na warszawskiej Woli jest inaczej. Tutaj są już wmurowane kule i granaty z okresu po powstaniu listopadowym. Być może część kul wbiła się sama, ale mało prawdopodobne, jednak czy to sprawdzono? Nie rzucajcie w nie kamieniami. ;) Granat wygląda to jak kula, ale ma dziurkę i jest nieco większy. Miotali nimi grenadierzy. W guglach jest ich krocie, jeśli ktoś chce obejrzeć z bliska bez proszenia proboszcza o drabinę ;)
W sumie pocisków w ścianach kościoła jest ponad 50!
Podobno kiedyś wmurowano tu 12 luf armatnich, ale nie ma po tym śladu i nie wiadomo, co się z nimi stało. Rozkuto i przetopiono? Czy to tylko miejska legenda? Inna legenda mówi o kulach z Potopu Szwedzkiego, co jest o tyle śmieszne, że w czasach Potopu kościół był drewniany, a poza tym spłonął.
Troche też pisze w temacie Tomi, który stał się ostatnio znawcą murów kościelnych.
Na frontowej elewacji rónież charakterystyczne pieprzyki
Od ulicy również.
A ten w narożniku okna jest bardziej współczesny, prawdopodobnie z 1939 roku.
2 komentarze:
"Pociski wczoraj, przedwczoraj i dziś". O pociskach jutro/pojutrze wolę nie myśleć.
Może nie dolecą...
Prześlij komentarz