Jakimś cudem udało mi się być przed akcją w stolicy, ale jak to zwykle bywa z wycieczkami "celowymi" nie miałam zbyt wielu możliwości fotografowania (tachałam graty). Dlatego wstawiam autobus, choć wsiadałam do metra. Liścia na głowie też nie miałam, bo kurka wodna pora nie ta i z dostępnych nakryć głowy pochodzenia naturalnego miałam tylko lodowe zaspy. ;)
Nie skorzystałam również z zachęty zjedzenia sushi. Może innym razem pobawię się w hipstera.
4 komentarze:
Zawsze mógł być zastępczy tramwaj. Do nich ludzie też wsiadają. A sushi nie lubię i nic na to nie poradzę.
Ja się trochę boję, że jest przyrządzany jak "włoska" pizza, czyli ze smacznym oryginałem nie ma nic wspólnego. Weźmy taką rybę, do sushi musi być świeża.
A salami musi być z osła? To ja nie chcę.
Na szczęście nie ma zbyt wielu oślich farm w Polsce. :)
Prześlij komentarz