Warszawa kiedyś była bardzo malutka. Tak malutka, że żeby z niej wyjechać, wystarczyło minąć Powązki. I tam sobie obejrzeć imprezę pod tytułem: czekamy, aż wybiorą króla. Kiedyś to były wybory, nie to co teraz ;)
Ostatnio do kolumny dorobiono królów, chyba bez nich mało kto się orientował, czego dotyczy pomnik.
18 komentarze:
O, właśnie widziałam tam jakiś remont ostatnio:)
Też zastanawiałem się czemu drążą wokół pomnika. Ale jakoś nie chciało mi się nigdy wysiadać z tramwaju. Sama kolumna to też ciekawostka, bo jest to pozostałość po pałacu Kronenberga, radośnie zburzonym w larach 70.
O, serio? Myślałam, że to jednak nówka sztuka. Pomnik w końcu postawiono pod koniec lat 90, przynajmniej tak twierdzi tablica (dałabym głowę, że później, ale rzadko tu przejeżdżam).
E, Powązki to jak jechali z Nowej Warszawy mogli mijać i to nie Powązki, ale Mostki co najwyżej :)
Ze Starej, to leguralnie przez Wolę zapylali, żeby przez inne miasta i dookoła nie jechać ;)
A możliwe. Z lenistwa nie spojrzałam na mapę Wawy z tego okresu. :)
Weldon. to nie zupełnie tak...
Nazwa Powązki pojawiła się już pod koniec XIV w. i była początkowo używana obok nazwy Mostki, ale wkrótce ją wyparła.
O, aż tak daleko to sięga? Wydawało mi się, że się rozpowszechniła dopiero koło XVIII wieku. Dzięki.
Tak czy siak - kompletnie nie po drodze :)
No, w zasadzie pierwszą elekcją było wybranie Władysława Jagiełły, z braku mężczyzny na tronie, ale potem już było dynastycznie. Wybierano królów jak prezydentów (tyle że na dłuższy czas), odkąd wymarli Jagiellonowie. Acz niektórzy późniejsi królowie byli z nimi trochę skoligaceni. Trochę szkoda, że z Sobieskiego nie dało się wydzielić dynastii. Ale byliśmy wtedy nowoczesnym państwem. Tylko szlachtę mieliśmy zaściankową ;)
Dziękuję. Tak kiedyś to były wybory. Mozna było króla wybrać nawet z Francji :) Czyli Europa była bardziej zintegrowana niż teraz? Pozdrawiam wszędobylska Paulinę. Pozdrowienia dla Tobiego i Kluseczki.
Vojtek
Wkradł mi się błąd, bo pałac rozebrano w latach 60 a nie 70. Sam pomnik Wolnej Er... Elekcji ustawiono pod koniec lat 90. I pamiętam że były jakieś plany wystawienia obok muzeum elekcji, ale jak na razie to obok jest tylko stacja benzynowa.
Obawiam się, że przy obecnych rządach raczej muzea będć likwidowane, niż robione od zera. HGW tylko żydowskiego nie odważyła się przyblokować, bo by ją świat zlinczował.
A czy nam są potrzebne nowe muzea? Muzeum Sztuki Nowoczesnej ma szczęście, ze nie powstało, bo nie za bardzo było by co wystawiać. A muzeum Historii Polski to chętnie widziałbym w Internecie, w postaci zdigitalizowanych zbiorów Jagiellonki, AGAD, Narodowej itd.
Odwrotnie, wreszcie byłoby CO wystawiać. Obecne muzeum jest za małe kubaturowo i większość współczesnych artystów klasy powiedzmy, światowej, nie chce tu wystawiać, bo nie ma miejsca. A na zewnątrz nie wszystko da się umieścić. Ja bym wywaliła połowę istniejących muzeów, które w swej formie są niejadalne i sama nie wiem, po co istnieją. Chyba dla pensji dyrektora na zsyłce. Gablotki, sznurki, gablotki.
A to jest ciekawostka właśnie, czy wybierano królów tak jak teraz prezydentów czy innych polityków. Zawsze mnie to interesowało. Bo jednak nie było demokracji, więc inaczej to funkcjonowało i nie było wyborów tak jak teraz, że lud wybiera.
W każdym razie, teraz mamy demokrację i na prezydenta wybierają ludzi takich jak Kwaśniewski, co to cierpi na syndrom filipiński, zwłaszcza objawiający się nad grobami pomordowanych Polaków. Albo Bronisława hrabiego "Bul" Komorowskiego, co to ma ostatnio kłopoty z pamięcią (ciekawe, czy pamięta, jakiego państwa jest prezydentem, bo chyba nie za bardzo).
A uwaga co do muzeum żydowskiego - bardzo słuszna.
No, wybierał nie tyle lud, co wysłannicy części ludu. Plebs nie był traktowany jako człowiek oświecony, tylko szlachta. Ale sama szlachta wykształceniem często stała bardzo niewysoko, więc akurat w tamtych czasach trochę to przypominało (upraszczam) wybory prezydenckie w USA.
Co do wyborów ludu, chyba wolę chorobę filipińską od starczej demencji obecnego prezydenta, który politycznie tylko grzeje stołek i nie robi kompletnie NIC. Taki leśny dziadek, co sobie zaległ na kanapie i odcina kupony. Wstyd go na salony posłać z jego żoną. Oboje jacyś tacy krużgankowi.
I chyba ta szlachta zaczęła wybierać tak, jak im ktoś "podsmarował" bo potrzeby mieli spore, czyli tzw. szlachta gołota (czy "hołota" jak niektórzy mówią), co ponoć było jedną z przyczyn, która doprowadziła do rozpadu RP. Ale, jak mówię, słabo się w tym temacie orientuję.
Tak, Komorowski to taki brat łata, chociaż swoje za uszami ma.
Ja bym winiła mentalność, nie stan posiadania. U nas nadal tak, że ludzie bardziej martwią się o swoją wycieraczkę, niż o przestrzeń wspólną. Rzeczpospolita szlachecka to rzeczpospolita 38 milionów pojedynczych państewek, które tylko ze sobą rywalizują, zamiast współpracować. Jak ktoś próbuje się zrzeszać, np. rowerzyści - to od razu im się to wytyka i hejterzy, no jak to tak walczyć o coś wspólnie z innymi. I tak z każdą rzeczą. Ktoś kiedyś napisał na jakimś blogu czy w artykule, że Polacy nie potrafią się zrzeszać ani działać w grupie, dlatego łatwo nimi manipulować z zewnątrz. Coś w tym jest.
Coś w tym jest. Chociaż raz przynajmniej nasze nieporozumienia, niesnaski zostały zawieszone na kołku i to dało dobre rezultaty - w 1918 roku.
Prześlij komentarz