Muszę otwarcie przyznać, zaspałam. Na dodatek różne niezależne ode mnie okoliczności spowodowały, że nie było mnie w Warszawie przed 20 czerwca, więc nie sfociłam tego, co chciałam. W zastępstwie daję w takim razie Maluszka, za to podrasowanego w klimacie ORWO. O ile nigdy w dzieciństwie o Maluchu nie marzyłam, za moich czasów posiadanie takiego samochodu przez rodziców było powodem do wstydu na podwórku... o tyle jednak jest to samochód z przeszłości. I co z tego, że poniższy model jednym z ostatnich, gdy go produkowali, to już byłam podlotkiem.
Świat dzieciństwa. Czasami wydaje mi się, że moje dzieciństwo przydarzyło się komuś innemu. Większość znajomych terenów wyremontowano, zostały tylko wspomnienia. Co gorsza większość z nich jest paskudna. Pewnie dlatego wolę patrzeć w przyszłość niż oglądać się za siebie. Gorzej już było. ;)
14 komentarze:
Nie zgadzam się. Będzie gorzej :( Większości współczesnych Polaków poczucie estetyki jest obce. A następne pokolenia już nie będą pamiętać, że coś takiego w ogóle istniało.
A zaraz obok do technikum chodziłem więc u mnie będzie to Warszawa młodości :)
I będzie to oczywiście wina złowieszczej Warszawy.
Pierwszym samochodem którym miałem okazję sporo przejechać był szesnastoletni maluch, okazał się zaskakująco mało awaryjny :)
Ale nieźle naładowany jest ten maluch! :)))
Ło matko - nie dość, że lila-róż, to jeszcze ma pasy z tyłu! I ja takim czymś jeździłem, i to wiele lat. Do dziś nie wiem, jak się mieściłem.
O tak, teraz samochód naładowany po brzegi, a nie z jednym pasażerem, to rzadkość. ;)
Ja jeżdżąc na tylnym siedzeniu zarywałam w głowę sufitem przy każdym wyboju. A Ty przecież jesteś dużo wyższy ode nie. To nie mogło być proste, zwłaszcza wsiadanie i wysiadanie ;)
Kiedyś moi rodzice mieli malucha i jeździliśmy nim. Nienawidziłem tego samochodu ergo nie mam żadnych sentymentów z nim związanych. Małe, ciasne, niewygodne. Ble.
Mój tato miał dużego Fiata i o ile pamiętam, to poza problemami z zamykaniem drzwi (trza huknąć) nie było takich akcji. Maluchy to była "inna jakość" ;)
Ja mam dobre wspomnienia, bo dzięki maluchowi odkrywaliśmy kraj. A niewygody - można przywyknąć, a zresztą - jaki był wtedy wybór?
No przepraszam, wybór był spory. Duży fiat, wardburg, mercedes, trabant, skoda no i swojska syrenka. :)
Kaszelman to pierwsza fura jaką kupił mój ojciec. Pierwsza jazda nim skończyła się tym, że po 5 minutach pchaliśmy go we czwórkę do domu. W deszczu.
Co to jest - ja się zapytowywuję? Mały fiat, duży fiat, wartburg... burżujeście som ;)
Prześlij komentarz