Mijając od tyłu Sezam spostrzegłam, że jeszcze nie wywalili ostatniego neonu. Na sto procent nie działa, ale miło był osobie przypomnieć stare czasy... zwłaszcza, że z naprzeciwka puszczała do mnie oko stara dobra Skala, ile ja tu rzeczy kupiłam na wydziale będąc jeszcze.... ile madre tu rzeczy kreślarskich stale kupowała.... ech....
9 komentarze:
Będąc uczniem pobliskiej podstawówki, w Skali zaopatrywałem się w przybory okołorysunkowe na plastykę i ZPT oraz w bajeranckie samoprzylepne literki, nie pamiętam już do czego mi potrzebne :-)
Zapewne do bajerowania koleżanek ;-P
Dorabiał produkując tanie billboardy na wylotówkach :)
Ja tam kupowałem literki nie samoprzylepne tylko bardziej hardkorowe - czarne na kalce technicznej, które odchodziły od niej, jeśli po drugiej stronie pomazać delikatnie długopisem czy ołówkiem. Zresztą równie łatwo schodziły z miejsca przeznaczenia ;)
Retrasety, pamiętam, przydawały się na plansze do projektów, zanim zaczęliśmy je w całości plotować.
uprę się, że LETrasety.
jakoś o dziwo, nic w "Skali" nie kupowałem.
a przecież kreśliło się, kreśliło... ;-)
My na to mówiliśmy ret, ale oczywiście masz rację :)
kłócę się, bo kiedyś kłóciłem się o to z kolegą, jeszcze w podstawówce. tylko że wtedy nie miałem dowodów. dziś mam - internet! ;-)
Sentymenty, sentymenty... niestety czlowiek z sentymentem wspomina stare czasy, ale cieszy sie, ze zyje w nowych, lepszych!
wildrose
Prześlij komentarz