Spacery po Warszawie w pobliżu skarpy oznaczają ciągłe tuptanie po schodach. Ale zawsze warto zmęczyć nogi, by odwiedzić dawno niewidziane miejsca.
I to paskudztwo w tle, meh.
Spacery po Warszawie w pobliżu skarpy oznaczają ciągłe tuptanie po schodach. Ale zawsze warto zmęczyć nogi, by odwiedzić dawno niewidziane miejsca.
Mariensztat i okolica skarpy oraz plac zamkowy z opłotkami spełnia moją definicję starówki. Po prostu moja prywatna mapa nazewnicza Warszawy ma swoje własne granice. :)
Niestety schodki od jakiegoś czasu prowadzą donikąd, bo bramę zakłódkowano.
Zastanawiam się, co to za schron jest pod spodem, że jest tak wentylowany...
Łażąc po kładce zauważyłam, że niestety jeszcze knajpy na dole nie działają. Szkoda, wpadłabym na kawę. Kapitaliści przegapili sporą okazję do zarobku. ;)
W każdym razie to moje ulubione połączenie drewna i stali.
Wszyscy byli, to ja też. Jako że i tak musiałam wiosną pojechać do Warszawy w sprawach wszelakich, zarezerwowałam sobie cały poranek na spacery. Niestety rano trochę kropił deszcz, przez co zdjęcia wyszły ciemne, ale za to na kładce nie było dzikiego tłumu i dało się ją sfotografować bez trzaskania ludziom aparatem w oczy. Owszem, upolowałam trochę rowerzystów, ale to co innego. ;)
Kładkę w tym miejscu uważam za bardzo potrzebną. Strasznie drogo wyszła jej budowa, jestem przekonana, że dało się to wybudować za 25% ceny, ale takie czasy, że każdy wujek prezesa i pan Zenek muszą swoją dolę dostać, to i się tu "podrożyło". Kładka jeszcze jest wykańczana od dołu, widać że ledwo ją zrobili na wybory. Moim zdaniem wybory samorządowe są za rzadko. Powinny być co dwa lata, takie inwestycje byłyby szybciej oddawane do użytku. ;)
Relację rozpoczynam od kadru, który raczej nie jest popularny, czyli widoku spod dziurawej łódki na praskim brzegu. Piękny punkt widokowy. Poświęcę mu osobny wpis, tu tylko po prostu widok.
Sama kładka jest dość szeroka (spodziewałam się węższej), ale coś czuję, że w weekendy będą tu dzikie tłumy pieszych i jako przeprawa rowerowa będzie się słabo sprawdzać. Natomiast w ciągu dnia i w tygodniu jak najbardziej. Tylko trzeba uważać po praskiej stronie na dwa grube słupki. Miejsca są na dwa kolejne, może jeszcze nie zdążyli zamontować, nie wiem.
Kładka wbrew pozorom jeszcze nie jest ukończona. Cały czas trwają prace wykończeniowe, budowa wre, na kładce można spotkać pracowników, którzy jeszcze naprawiają różne drobne elementy. Przez rozgardiasz na dole nadal niestety nie ma zejścia nad Wisłę, może uda się to zrobić do wakacji.
Chyba najbardziej malowniczy fragment kładki to ten z lampami w środku. To jedno z najwyższych miejsc. Chodząc po kładce, która chyba nigdzie nie jest płaska, ma się zaburzone poczucie poziomu. Wszystko jest krzywe, kładka, horyzont, budynki. Robienie "niekrzywych" zdjęć było dla mnie dużym wyzwaniem i w końcu machnęłam ręką i wyprostowałam je ręcznie na komputerze. ;)Wieki nie byłam w okolicy, to sobie cyknęłam apdejcik. Budynek powstał w okolicy 2010-2011 roku. Wpasował się w pierzeję, przyczepiając się do prostej kamienicy. Szkoda, że zwykły klocek, że nie nawiązuje stylem do okolicy, ale przynajmniej jako bezstylowy nie denerwuje oczu. Drzewka powoli rosną i go będą zasłaniać przez pół roku i dobrze. ;)